sobota, 5 października 2013

Rozdział 1.

Zaczynamy od nowa. :)

--------------------------------------------------------------

-KOŁODZIEJ! -wraz z tłumem innych sympatyków czarnego sportu odkrzyknęła nazwisko żużlowca, który przywiózł za plecami parę gości z Torunia i który, asekurował Kacpra Gomólskiego, by ten nie przejmował się atakami.
5:1.
Janusz był nie do zatrzymania.
Czuła się świetnie, te emocje, które towarzyszyły jej w tym momencie, nie mogły zostać zastąpione przez nic innego. Kochała ten sport. Kochała pomimo tych okrutnych wspomnień z nim związanych.
Dominik ją zaraził, przychodzili tu odkąd byli mali.

Korzystając z przerwy w zawodach, postanowiła przejść się po coś do picia. Kupiła butelkę wody mineralnej i zmierzała z powrotem na swoje miejsce, kiedy natrafiła na przeszkodę. Runęła na ziemię.
-Uważaj jak łazisz, łajzo!- próbowała się podnieść, ale noga bardzo ją przy tym bolała.
-Cholera, wybacz. Nie zauważyłem Cię.
Podniosła wzrok, aby zobaczyć kto był jej oprawcą. Martin Vaculik pochylał się nad nią i starał się pomóc jej wstać.
-Dasz radę na niej stanąć?
Spróbowała, ale jęknęła z bólu.
-Dobra, chyba jednak nie. Jesteś tu z kimś?
Zaklęła w duchu. Przyszła tu sama, Anka miała wpaść, kiedy wróci z randki, żeby opowiedzieć wszystko przyjaciółce. Pokręciła głową.
-Trzeba Cię zabrać do szpitala, nie wygląda to dobrze.
-Żartujesz sobie? Nigdzie nie jadę, a przynajmniej dopóki mecz się nie skończy.
-Kibicujesz jaskółkom?
-Jasne. Chcę być tutaj, kiedy ich zmiażdżycie.
-Chyba przeze mnie nie jesteś w stanie kibicować.
Uśmiechnęła się krzywo.
-Wytrzymasz do końca zawodów?
-Wytrzymałabym siedząc w parku maszyn.- zażartowała.
-To mam okazję Ci wynagrodzić ten wypadek.- wziął ją na ręce i ruszył w tamtym kierunku.
-Ja tylko żartowałam. Postaw mnie.
-Nie ma mowy.- Martin dał znać ochroniarzowi, że wszystko w porządku i wniósł ją do środka.
Pozostali rzucali mu dziwne spojrzenia, a Ward klepnął go w plecy i stwierdził: "Dobra robota, stary."
-Po zawodach odwożę Cię od razu do szpitala, jasne?
Chciała zaprzeczyć, ale dodał:
-Nie przyjmuję odmowy.
Nie mogła się nie zgodzić, kiedy zobaczyła ten jego zniewalający uśmiech.

Jaskółki pokonały Anioły 52:38. Mimo przegranej, wśród gości w parku maszyn panowała wesoła atmosfera. Chłopcy śmiali się, gratulowali sobie nawzajem. Kilku z nich podchodziło do niej przybić piątkę.
-Jak noga?
-Puchnie. Ale czuję się świetnie. Jakbym tu była od zawsze.
Martin zaśmiał się.
-Zapraszam ponownie,....?
-Lena. Na pewno skorzystam.
-A teraz zbieramy się do szpitala zobaczyć co z Twoją nogą, Lena.
-Nie musisz być na konferencji?
-Leon mnie zastąpi. Zgłosił się na ochotnika.
-Pięć minut sławy?- uśmiechnęła się do Leona, który przechodził kilka metrów dalej, ten odwdzięczył jej się tym samym.
-Każdy kiedyś musi wyjść z cienia wielkiego Martina.- zrobił poważną minę, ale nie wytrzymał długo i wybuchnął śmiechem.
-Dobra robota, Martin.- krzyknął do niego Kołodziej, Słowak odkrzyknął podziękowania.
Co chwilę ktoś podchodził z gratulacjami lub żeby przedstawić się 'jego dziewczynie', jak ją nazywali.
Martin nie sprostował niczego, niósł ją tylko do swojego busa. Grupa kilku trzynastolatek biegła za nim, prosząc o zdjęcie.
Chciał przeprosić i odjechać do szpitala, ale z pomocą przyszli koledzy.
-Idź, bądź sławny, my jej popilnujemy.- trącił go ramieniem Kacper Gomólski.
-Będę za pięć minut.- przepraszająco powiedział Słowak do dziewczyny.
-Nie ma sprawy, nie boli aż tak bardzo.

Została sama z Kacprem i Maćkiem. Nie bardzo wiedziała o czym z nimi rozmawiać. Chłopcy nie mieli takiego problemu i zaczęli się nawzajem okładać pięściami, śmiejąc się przy tym.
Zabrzęczała jej komórka, spojrzała na wyświetlacz. Ania.
-Gdzie Ty się podziewasz? Szukam Cię po całym stadionie!
-Długa historia.
-Gdzie Cię szukać?
-Namierz bus Martina Vaculika.
Gdyby tylko mogła, zobaczyłaby jak oczy jej przyjaciółki stają się większe.
-Już biegnę.- rozłączyła się.
Anka uwielbiała Martina. Zawsze wyczekiwała na niego pod parkiem maszyn, żeby chociaż rzucić na niego okiem.
Kacper popchnął Maćka, który wleciał na dziewczynę, jej telefon poszybował w powietrzu i zniknął gdzieś dalej.
-Pięknie.
-Wybacz.- Gomólski zmieszał się.- To jego wina!
-Nie zrzucaj winy na mnie, tylko idź szukaj telefonu.
-Czemu ja?
-Bo ktoś musi zostać z... nią.-objął dziewczynę ramieniem.
O dziwo, Kacper nie protestował. Westchnął i poszedł szukać telefonu.
Sądziła, że zapanuje niezręczna cisza. Maciek wydawał się być zawsze poważny, trochę sztywny. Tymczasem był całkiem miły, i wciąż ją obejmował.
-Noga boli dalej?
-Troszkę. Ale nie jest źle.
-Bo... ja jestem lekiem na całe zło!- zaśpiewał, a ona wybuchnęła śmiechem.
-Wybacz za tę torturę.- zaczerwienił się.
-Nie szkodzi. To było całkiem urocze.- wciąż się uśmiechała.
Telefon był cały, Martin wrócił, byli gotowi do drogi.
Przy busie znalazła się jakaś dziewczyna.
-Ty mówiłaś serio?- Ruda dziewczyna wpatrywała się w swoją przyjaciółkę ze zdziwieniem. Po chwili na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.


6 komentarzy:

  1. No i co ja tu mogę napisać:D opowiadanie zaczyna się świetnie :D
    Martin, Maciek ?! dla mnie bomba :D
    Jestem ciekawa, co zrobi Ania na widok Martina :D
    Ciekawe co z nogą Leny.. oby nie musiała nosić gipsu :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Vaculik, Magic i jeszcze Dudek będzie <3
    Czego chcieć więcej? :D
    Boskie, boskie :)
    Maciek spławił Gomólskiego i od razu ruszył z bajerą! To mi się podoba!! :D
    No i jest Lena! Dzięki ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak fajnie<3
    Rudy, Maciek, Martin, Janusz i Leoś - najlepsze Jaskółeczki.
    Na miejscu Anki też bym była w lekkim szoku. ;p
    Wycie Janowskiego bezcenne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie fajowskie :) Nie no chłopaków wybrałaś najlepszych. Jeszcze Duzers do tego i będzie idealnie :) GinGer i Magic rozje**li system :D Aż jestem ciekawa co będzie dalej. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahaha oj Martin ! Ciekawie sie zaczyna ! Czekam nakolejny ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Martinnn <3. Czekam na następny Zapraszam do siebie http://speedwayinmylife.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń