czwartek, 5 grudnia 2013

Rozdział 9.

Cóż, natchnęło mnie i wracam. ;)
Nie potrafię długo wytrzymać bez pisania, najwyraźniej. ^^
_______________________________________________________________
-Na randkę z Dudkiem? Ale... dlaczego?
Lena wzruszyła ramionami.
-Może to dobry czas, żeby znów zacząć się z kimś umawiać.
Maciek nie wiedział, dlaczego nie chce, żeby poszła na randkę z Patrykiem. Poczuł, że musi ją powstrzymać. Przeszukiwał zakamarki swojego umysłu w poszukiwaniu powodów, dla których miałaby nie iść. Olśniło go. Uśmiechnął się do siebie, to było genialne, ale mina mu zrzedła. To zagranie było nieczyste.
-A Dominik?
-Co?- zatrzymała się w półkroku.
-Nie boisz się znów randkować z żużlowcem?
Zamrugała szybko, żeby się nie rozpłakać. Tak dawno o nim nie myślała. To jemu zawdzięczała pasję, miłość do żużla i motocykli. Nie widziała co odpowiedzieć.
-Chciałabyś przeżywać to samo kolejny raz?
-Ja... Nie... Nie myślałam...
-Martwię się o Ciebie, Lena.
-Zostawmy to, masz rację. To byłby zły pomysł.
Objął ją, chciał, żeby poczuła, że jest obok. Uśmiechnęła się zmieszana. Jeszcze przed chwilą sądziła, że to był dobry pomysł, ale Maciek uświadomił ją, że było inaczej. Nie mogła tego zrobić, nie mogła go zdradzić.
Ania po meczu poszła pogratulować chłopakom. Towarzystwo Ernesta dawało jej przywileje, w tym wejście do parku maszyn. Udawała, że słucha o czym rozmawia z Kołodziejem i Madsenem, tak naprawdę szukała wzrokiem Słowaka.
-I tam była ta koleina...
Gdzie on był? Zmrużyła oczy i przeszukiwała każdy boks z osobna. Vaculik.. Vaculik... Gdzie Ty jesteś?
Ernest dostrzegł jej rozkojarzenie i domyślił się kogo szukała.
-Hej, Leon! Miałeś coś oddać Martinowi, zgadza się?
-No tak.
-Ania się tym zajmie.
Z początku nie zrozumiała, że mówili o niej. Stopniowo docierało do niej co się działo. Chciała uścisnąć Kozę z wdzięczności. Właściwie powinna nienawidzić Słowaka, ale nie potrafiła. Lubiła go mimo wszystko i musiała sprawdzić kim jest kobieta, która zainteresowała chłopaka.
Leon wręczył jej kopertę i nakazał uważać na nią, jak na najświętszą rzecz na świecie.
-Co tam jest?
-Coś bardzo, bardzo, bardzo, bardzo ważnego.
-Czyli? Czek na milion dolarów? Zdjęcie nagiej kobiety?
-Bilet na mecz!- obruszył się Duńczyk, a dziewczyna zaśmiała się.
-To jest ta najważniejsza rzecz na świecie?
-Jeszcze pytasz?!
Madsen udał obrażonego i odwrócił się do niej plecami. Teraz musiała tylko namierzyć busa Vaculika.
-Nie chcę o tym rozmawiać, ok?
Lena odtrąciła ramię Maćka. Chłopaka zaskoczyła jej gwałtowna reakcja.
-Przepraszam.
-Nie, ja... To po prostu... Możemy o tym nie rozmawiać?
-Jasne, możemy.
Zapadła krępująca cisza. Janowski pożałował chwili, w której podjął decyzję o takim zagraniu. Przecież nie było powiedziane, że coś między nimi się stanie, prawda?
Postanowił przerwać milczenie.
-Co słychać u mojej małej księżniczki?
Popatrzyła na niego zaskoczona.
-Julki.- uśmiechnął się szeroko.
Lena uderzyła dłonią w czoło.
-No tak, przecież wy jesteście parą.- zaśmiała się głośno i poklepała go po ramieniu.- Przyjmij moje spóźnione gratulacje.
-Dzięki, dzięki. Nie każdy ma takie szczęście jak ja.
-Tylko nie zapomnij o balu w podstawówce, panie Szczęściarz.
-Mam nadzieję, że skusisz się na jeden taniec, pani Opiekunko.
-Zobaczymy.- puściła mu oczko i wstała.
Poczuła potrzebę rozmowy z przyjaciółką. Tylko z nią mogła szczerze mówić o Dominiku. Nie była już zła, że Ania opowiedziała Maćkowi tę historię, martwiła się o Lenę, a Maciek też był jej przyjacielem.
-Cześć, chłopaki.
-Cześć, Biała Damo!- Gomólski uwiesił się jaj na ramieniu.
-Bardzo zabawne. Szukam Ani.
-A ja szukam kobiety swojego życia i chyba właśnie ją znalazłem.
-Przerabialiśmy już to, Kacper.
-Słoneczko, dawne uczucia mogą wrócić. Stara miłość nie rdzewieje, tak mówią. Serio, tak mówią.
Zaśmiała się, a mechanicy Gomólskiego jej zawtórowali.
-Co Cię tu sprowadza, bo chyba nie szukasz Anki w moim busie?
-Szukałam jej i nie mogłam znaleźć, więc wpadłam się przywitać.
-Skoro wpadłaś to może zostań? Tak na godzinkę, dwie, ewentualnie całe życie.- Kacper poruszył brwiami znacząco.
-Nie licz na to.- posłała mu buziaka i rozsiadła się.
-Czy zaparkowany obok bus słowackiego bożyszcza ma coś wspólnego z Twoją wizytą?
Zawahała się z uśmiechem.
-Nie odpowiadaj. Nie łam mi serca.
Bus Słowaka wyróżniał się. Dla niej nie było niczym niezwykłym go rozpoznać. Pomijając nakleji z każdej strony, Rudowłosa zawsze starała się go wyłowić z tłumu po dotarciu na stadion.
-Martin!
Nikt jej nie odpowiedział, ale słyszała przytłumione głosy, dobiegające ze środka. Postanowiła wejść do środka, z nadzieją, że nie będzie się akurat przebierał. Nie wiedziała, czy oparłaby się ochocie, żeby go dotknąć.
-Cześć, Martin! Leon, kazał Ci to...
Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Ania zamrugała szybko i wykonała gwałtowny ruch ręką, żeby złapać kopertę, którą wypuściła z dłoni.
-... przekazać.- dokończyła.
Cisnęła papier na siedzenie obok niego i odwróciła się. Nie miała prawa się rozpłakać, ale czuła, że łzy wzbierają. Odeszła stamtąd z nieprzyjemnym widokiem przed oczyma. Martin i jakaś brunetka, siedząca na nim. Jej bluzka rzucona na przednie siedzenie
budziła w niej wstręt. Jej półnagie ciało obrzydzenie. Jednak im się udało. Wykorzystał ją, zdobył tę, którą chciał i zapomniał o biednej, małej, rudej Ani.
Mecz zakończył się cztery godziny temu, zbliżała się północ. Maciek wiózł Lenę do domu Anki z prędkością światła. Oboje wpadli do jej pokoju. Rudowłosa leżała na łóżku, jej głowa zwisała w dół, a włosy łaskotały podłogę. Na widok gości, dziewczyna pociągnęła nosem. Lena i Maciek położyli się obok niej, przyjmując takie same pozycje.
-Opowiadaj.
-Nie ma o czym mówić.
Ale mówiła, opowiedziała im wszystko, co widziała, ubogacając opis swoimi przeżyciami wewnętrznymi.
-Dupek.- skwitował Maciek.
Właściwie nie byli blisko z Anką, ale Janowski nie umiał przejść obojętnie obok płaczącej dziewczyny, taki już po prostu był.
-W ramach rozweselenia zapraszam was na.... podwójną randkę.
-Podwójną? Z kim?
-Podwójną dla mnie. Wy dwie i ja.
Anka się roześmiała.
-Piszę się na to!- nie wiedziała dlaczego nie potrafi przestać się śmiać.
Lena uśmiechnęła się z wdzięcznością do chłopaka.
-Kiedy?
Janoski spojrzał na zegarek.
-Teraz.
Zaśmiały się, ale widząc jego poważną minę zerwały się z miejsc. Szybko przeczesały włosy i poprawiły makijaże. Nie było czasu na gruntowny renament, Maciek ciągle je pospieszał.
-Dokąd jedziemy?
-Do klubu, gdzie możesz spotkać wszystkich żużlowców.
-Czyli gdzie?
-Ucisz się, Lena. Psujesz niespodziankę.- Anka ścisnęła jej dłoń.
Zdziwiło ją, że nie było tłoku, tylko kilkanaście osób. W rogu dostrzegła Ernesta i Olkę. Nie mogła nie uśmiechnąć się na ten widok. Miała nadzieję, że kuzynka opowie jej ze szczegółami historię dzisiejszego wieczora. Właściwie nocy.
-Drinka?
-Nawet dwa.
Kiedy Janowski oddalił się w kierunku baru, dziewczyny starały się wyłowić jakiegoś przystojniaka.
-Chyba wygrałam.- szepnęła Brunetka, wskazując przyjaciółce Maćka powracającego z jakąś parą.
-Emil Sajfutdinow czy Maciej Janowski?- Anka trąciła ją ramieniem.
-Obaj.- Lena oddała jej.
Uśmiechnęły się promiennie do żużlowca, nie zwracając uwagi na dziewczynę.
-Lena i Ania, moje znajome. Dziewczyny, poznajcie najlepszego rosyjskiego żużlowca.
Chłopak uśmiechnął się do nich, a kobieta uwieszona na jego ramieniu trąciła go lekko, przypominając o swojej obecności.
-Cześć, jestem Petra. Dziewczyna Emila.
Anka przyjrzała się jej, była pewna, że już się spotkały. Zaraz, zaraz... Tak, to musiała być ona! Petra chyba jeszcze jej nie skojarzyła.
-O cholera.- wyrwało się Rudej.- Ubrana wyglądasz lepiej.
Ania z satysfakcją obserwowała pojawiające się przerażenie na twarzy Chorwatki.