niedziela, 27 października 2013

Rozdział 6.

-Ty na nic.
-Nie bądź taki! Całusa już zaliczyliśmy.- mrugnął do niego.
-Jedziemy na crossa do Kołodzieja.- uśmiechnęła się do Dudka dziewczyna.- Chcesz się zabrać?
-Nie, on nie chce. Nie ma crossa.
-Naprawi się.- Duzers wystawił mu język. Nie miał wątpliwości, że Maciek nie chciał go tam.
-To fajnie! Pościgamy się. -dziewczyna poruszyła brwiami.
-Jeździsz?
-Sam zobaczysz.
-Z chęcią.
Maciek skrzywił się. Miał wrażenie, że przestali go zauważać. Czekał, czy którekolwiek z nich zwróci się do niego, nic takiego się nie stało. Był zły, wstał i wszedł do środka. Minął bez słowa Kacpra, który już otworzył usta żeby się przywitać.
-A jemu co?- Kacper wskazał na znikającego za drzwiami Magica.
Zengi wzruszył ramionami i wrócił do pałaszowania krakersów.
-Podziel się.
Złotowłosy zanurzył rękę w misce, Grzesiek uderzył go w dłoń.
-Zabieraj łapy!
-Dlaczego Ty mnie tak nie lubisz... - westchnął rozbawiony Gomólski.

Koncert był genialny. Śpiewały, tańczyły, poszły w pogo.
Kiedy usłyszała "Hell was made in heaven" oszalała. Kochała tę piosenkę. Przy niej po raz pierwszy się całowała, jej słuchała, kiedy ojciec wracał. Na całe szczęście cały i zdrów.  Czy komuś przyszłoby do głowy, że zawód fotografa może być niebezpieczny?
Turbo bliźniaki wzięli dziewczyny na ramiona. Oni też dobrze się bawili. Nie znali wcześniej zespołu. Poszli dla towarzystwa, ale zainteresowała ich ta muzyka.
Pokazano ich na telebimie. Darcy i Chris robili głupie miny. Dudek jakimś cudem zrobił zdjęcie ich twarzy na ekranie. Będzie pamiątka.
Już mieli wychodzić, kiedy ogłoszono, że zespół spotka się z pierwszą setką wiernych fanów. Oczy Leny zaświeciły się. Dostała niezwykłego przyspieszenia, musiała wyprzedzić część tych ludzi.
Za sobą usłyszała śmiech Warda. Niech się śmieje, ona nie odpuści takiej okazji.

Czekali na nią ponad dwie godziny już. Część wyruszyła już na imprezę, Anka, Maciek i Grzesiek zostali. Wybiegła piszcząc. Ze śmiechem rzuciła się na plecy Janowskiego.
-Mam!
Pokazała im autografy i zdjęcia z członkami obu zespołów.
-Jestem najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

Patryk zauważył, że Lena jakby błyszczy. Cała roześmiana, aż promieniała. Miał nadzieję, że to przez koncert, nie Maćka czy Grześka.
Gadała jak najęta, opowiadała im o zespole, o tym jacy są mili.  Jak prawie zemdlała, kiedy Andi Deris ją objął.
-Czyżbyś starała się o pozycję dziewczyny wokalisty?- dogryzała jej Anka.
-Mogę Ci załatwić gitarzystę.- odcięła się Lena.
Dziewczyna nigdy nie bawiła się lepiej, nigdy też nie piła aż tyle, co tego wieczoru. W zasadzie, nigdy nie była jeszcze pijana. Aż do teraz. Gdzieś w oddali widziała przyjaciół. Chcąc do nich dotrzeć, musiała przemierzyć cały parkiet. Szła powoli, ostrożnie stawiając stopy. Zaklęła pod nosem, kiedy głupia podłoga postanowiła się zabawić i usunęła się jej spod nóg. Wpadła wprost na jakiegoś chłopaka.
Blondyn uśmiechnął się, a jego niebieskie oczy spoglądały na nią.
Chciała przeprosić, ale nie mogła zapanować nad językiem, więc milczała.
-Zaprowadzić Cię gdzieś?- zagaił po angielsku.
Zanim umysł Leny przetworzył słowa z angielskiego na polski, chłopak prowadził ją już do swojego stolika.
Zmienił zdanie w ostatniej chwili i wyprowadził ją na zewnątrz.
-Chyba potrzebujesz powietrza.- zaśmiał się, odgarniając jej włosy z twarzy.
Dziewczyna usiadła na krawężniku.
-Jesteś bardzo ładna.
-E, dzięki.- speszyła się trochę.
-Jestem David, a Ty...
Chciała odpowiedzieć, ale z jej gardła wydobyło się czknięcie. David wybuchnął śmiechem.
-Teraz muszę Cię przestraszyć?
-Próbuj.
-Uwaga, próbuję!- zasłonił oczy, a kiedy je odsłonił, krzyknął głośne 'bu!'.
Zamiast przerażenia wywołał atak śmiechu.
-Może drinka?
Potrząsnęła głową. Wiedziała, że więcej alkoholu równałoby się większej ilości kłopotów.
-A może coś innego? Coś na orzeźwienie?
-Co?
Chłopak dyskretnie się rozejrzał i wyjął z kieszeni kurtki małą torebkę z białym proszkiem.
-Nie dzięki.- Lena zmarszczyła brwi i wstała.
-No daj spokój, będzie fajnie.- objął ją.- Trochę się tylko wzmocnimy.
Strąciła jego ramię i ruszyła do klubu, chciała znaleźć chłopaków. David złapał ją za ramię.
-Ej, mała, nie uciekaj.
-Koleś, zostaw ją.- poczuła czyjąś dłoń na ramieniu, odczuła ulgę, kiedy zorientowała się, że to Maciek.
-Bo co?
-Bo Ci uzębienie przestawię.
-To Twoja laska?
-Moja.
-To sorry.- chłopak podniósł ręce w geście bezradności i odszedł. Po drodze ostentacyjnie splunął na ziemię.
Janowski rzucił okiem na Lenę.
-Wszystko ok?
-Czy świat zawsze tak wiruje?
-Brałaś coś od niego?
-Nic a nic.
Magic odetchnął z ulgą. Tylko tego by brakowało. Zabrał ją do Anglii, był za nią odpowiedzialny. Położyła się na trawniku. Przyłożyła ucho do ziemi i wpatrywała się przed siebie. Skubała źdźbło trawy.
-Czy niebo zawsze jest takie zielone?
Roześmiał się. Jej beztroska go rozczuliła.
-Chyba już Twój czas do spania, maleńka.
Wziął ją na swoje plecy. Dziękował niebiosom za to, że dom Warda był niedaleko, że Darcy nalegał, żeby ktoś zabrał dodatkowe klucze oraz że te klucze miał on, Magic.
Zaczął sobie nucić jakąś piosenkę. Kiedy ona kończyła za niego zdania, postanowił podzielić to jakoś. Najwyraźniej oboje mieli chęć na śpiew.
-Hell was made in heaven.-zafałszował
-I was made for you!
-Hell was made in heaven.
-Made for loving you!
-In sin!- dokończył refren.
Przez chwilę szli w ciszy. Ale dziewczyna zaczęła nucić sobie piosenkę z jakiegoś dennego francuskiego filmu, który obejrzeli rano.
-Papa papa papa t'es plus dans l'coup papa.
-Papa papa papa.- był w stanie zapamiętać tylko tyle tekstu.


Położył ją na materacu i przykrył kołdrą. Oczyma wyobraźni już widział jej porannego kaca.
-Zimnoo.- zaszczękała zębami.
Położył się obok niej i objął ją.
-To tylko żeby Cię trochę ogrzać.- powiedział cicho, starając się ją do tego przekonać. A może siebie...
Lena wymamrotała podziękowania, po chwili pogrążyła się w śnie.

Patryk szukał ich już chyba wszędzie.
-Anka, widziałaś Lenę?
-Hm, widziałam ją rozmawiającą z tamtym gościem.
Wskazała palcem na wysokiego blondyna.
-Magica też nie mogę znaleźć.
-Pewnie są razem.
Duzers starał się jeszcze nie dopuszczać do siebie takiej myśli. Podszedł do chłopaka.
-Zgubiłeś dziewczynę?- zagaił po polsku, ale kiedy tamten popatrzył na niego zaskoczony, Patryk powtórzył pytanie po angielsku.
-Jaką dziewczynę?
-Średnio wysoka, zielone oczy, ciemne włosy.- przesadnie gestykulował, próbując ją opisać.
Blondyn słuchał uważnie opisu dziewczyny, ten nieznajomy Polak mówił i mówił. Czasem nie potrafił znaleźć słów angielskich, więc rękami tłumaczył, trochę polsko-czesko-angielsko-niemieckimi wyrazami.
-A, ta dziewczyna!- Brytyjczyk uderzył dłonią w czoło.
Dudek popatrzył na niego pytająco, widać było jego zniecierpliwienie.
-Chłopak po nią przyszedł.
-Chłopak? Jaki chłopak?
-Jej chłopak.
Patrykowi wydawało się, że się przesłyszał, a może jego zdolności językowe nie były na wystarczająco dobrym poziomie i go po prostu nie zrozumiał?
-Cholera, jeśli coś jej się stanie...- warknął po polsku i się zmył.
Musiał znaleźć pozostałych. Przed klubem spotkał Złotowłosego.
-Kacper!
-Czego się drzesz? Jestem tuż obok.
-Lena zniknęła.
-Jak to zniknęła?
-Poznała jakiegoś kolesia.
-To źle, że poznała?
-Gadałem z nim. Twierdzi, że odebrał ją chłopak.
-Wciąż... to źle?
-Rusz głową kretynie! Lena nie ma chłopaka!
-To pewnie był Maciek.
-Maciek nie jest jej chłopakiem.
-Ale mógł ją odebrać.
-To sam ją znajdę.
Dlaczego on się nie martwił?

Było już grubo po północy. Anka spojrzała na zegarek. Czwarta nad ranem ją zaskoczyła, miała wrażenie, że niedługo wybije północ. Dobrze się bawiła, a czas uciekał bardzo szybko.
-Ja już wszystko wiem!
Wybuchnęła śmiechem widząc przejętego Duzersa. Obraził się, widząc, że jego martwienie się ją bawi.
-Nie przejmujesz się swoją przyjaciółką?
-Maciek przysłał SMS-a. Są już w domu.
-Sami?!
-Sami, sami. Z resztą, chłopaki zaczęli się już zbierać, więc chyba już niedługo potrwa to sam na sam.
-No to na co czekamy?- pociągnął ją za rękę. Zdążyła pomachać na pożegnanie chłopakowi, z którym tańczyła.
Zastali ich śpiących na jednym materacu. Głowa brunetki spoczywała na klatce Maćka.
-Słodko wyglądają, nie?- Gomólski klepnął Patryka w plecy. Duzers w odpowiedzi zgromił go wzrokiem.
-Dajcie im spać. - Anka pociągnęła ich za nadgarstki.
Sama zeszła na dół. Ward dopijał właśnie drinka.
-Jeszcze Ci mało?- uśmiechnęła się do niego, on odpowiedział tym samym.
-Nigdy nie jest zbyt dużo.
W chwili, kiedy rozdzwonił się jej telefon i kiedy spojrzała na wyświetlacz, zebrało się jej na wymioty.
Z wahaniem nacisnęła zieloną słuchawkę.
-Możemy porozmawiać?- usłyszała w słuchawce.
Chciała powiedzieć, że nie ma na to ochoty, żeby się walił, ale zamiast tego spokojnie odpowiedziała:
-Jasne, Martin.

_______________________________________________________
Dedykacja dla błękitnej, która  podsunęła mi pomysł ze "Złotowłosym". <3
I najlepszej fotografki ever, panny Skayki. <3 Obcięłam Twoje palce ze zdjęć <3!



poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 5.

Pakowała się. W sumie to dopiero planowała pakowanie. Rozłożyła wszystkie ubrania na łóżku, musiała zdecydować w czym pójdzie na koncert. Anka już dawno była u niej ze swoją walizeczką. Zawsze pakowała się sprawnie i szybko.
-To będzie ok.- wskazała głową na zestaw leżący najbardziej z prawej. Ręce miała zajęte, właśnie wiązała swoje długie rude włosy w koński ogon.
-No nie wiem...
-To ten następny.
Lena wciąż nie była przekonana.
-Lenka, czego nie ubierzesz, będziesz wyglądać pięknie! A teraz proszę Cię, pospiesz się, bo chłopaki zaraz po nas przyjadą.
Brunetka jęknęła i opadła na krzesło. Zawsze była niezdecydowana.
-Dobra, idź! Ubieraj się, ja coś wybiorę i dokończę Twoje pakowanie.- Anka musiała przejąć pałeczkę. Lena wciągnęła na siebie szorty, jasny podkoszulek i pobiegła do łazienki ułożyć włosy.
Anka zmrużyła oczy, starała sobie wyobrazić Lenę w każdym z zestawów. Szybko wybrała, a przynajmniej szybciej niż jej przyjaciółka zdecydowałaby się. Wrzuciła ubrania do torby dziewczyny i zasunęła ją.
-Gotowa!- Lena wpadła do pokoju i okręciła wokół własnej osi.
Rudowłosa właśnie ubierała buty na wysokim obcasie. Chciała dobrze wyglądać. Jej pewność siebie została nieco zachwiana przez incydent z Martinem.
Kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, pierwsza otworzyć pobiegła Julka.
Uśmiechnęła się szeroko, kiedy spostrzegła, że gościem jest Maciek.
-Cześć, Maciek. Cześć, kolego Maćka.
-Patryk, poznaj moją dziewczynę Julkę.
Nieco zmieszany Dudek uścisnął dłoń dziewczynki.
-Mam coś dla Ciebie!- przestępowała z nogi na nogę. Zabrała go za rękę i pobiegła do swojego pokoju, ciągnąc go za sobą.
Wręczyła mu złożoną na pół kartkę czerwono-zielonego papieru. Otworzył ją, a jego oczom ukazały się koślawo napisane literki i jego podobizna. Zastanawiał się, czy w rzeczywistości jego prawa część twarzy jest większa niż lewa.
-To zaproszenie na ten bal.- wyginała sobie palce ze zdenerwowania.- Sama zrobiłam.
-Ładne.- pogłaskał ją po głowie, psując jej fryzurę.
-Przyjedziesz po mnie limuzyną? Jak w filmach?
-Prawie.- uśmiechnął się. Był pozytywnie nastawiony do towarzyszenia tej ośmiolatce na jej szkolnym balu. Będzie miał okazję, żeby spędzić trochę czasu z jej siostrą, która ma być tam opiekunką.
Taksówką dojechali na lotnisko, nikogo już nie brakowało. Dziewczyny były podekscytowane, Lena koncertem, a Anka swoją pierwszą podróżą samolotem.
Chłopcy kłócili się kto z kim ma siedzieć.
-Ja zajmuję dziewczyny.- Patryk stanął za nimi i objął je.
-Może niech one same zdecydują.- Ward puścił im oczko.
-A ja z kim?- Grzesiek próbował nadążać.
-Z Kacprem.
-Nie chcę z Kacprem!
-Ej!- Gomólski obruszył się.
-To ja siedzę z Kacprem.- Lena przewróciła oczami i wyswobodziła się z uścisku Duzersa.
-To ja jednak chcę siedzieć z Kacprem.- Zengi zaśmiał się.
-Za późno. - wystawił mu język tarnowski junior.
-Mamy rezerwację na 3,3,2,2 miejsc.- Janowski przyjrzał się biletom.
-Holder i Ward razem, Pawliccy i ....
-Ja!- Anka podniosła rękę w górę.
-No dobra...- Przemek machnął ręką i kontynuował. -Zengi, Janowski i Dudek. No i Lena z Kacprem. Pasuje?
Ktoś ponarzekał, ktoś pomrukiwał coś pod nosem, ale nikt nie zgłaszał sprzeciwów.

Kiedy wzbili się w powietrze, Gomólski zdjął buty i wyłożył nogi na Lenę.
-Zwariowałeś... Po co zgłosiłam się na ochotnika...- westchnęła, zrzucając je z siebie.
-Moje nogi są bardzo delikatne!
-Było ubrać wygodniejsze buty.
-Pożycz swoje.
Zdjęła swoje szpili i podała chłopakowi. Ku jej zaskoczeniu próbował wcisnąć je na swoje gigantyczne stopy.
-Oj, Rudzielcu.
-Jestem złotowłosy!
-Niech będzie.- zaśmiała się.
-Lenka?
-Tak?
-Jest coś miedzy Tobą a Duzersem?
Brwi dziewczyny powędrowały w górę.
-Bo widzę, jak on na Ciebie patrzył.
-Chyba zbyt wcześnie, żeby cokolwiek określić.
Lenie wydawało się, że Kacper chciał jeszcze coś dodać, ale zamknął usta i zamilknął. Oparł głowę i pozwolił, żeby zawładnęła nim muzyka płynąca ze słuchawek. Dziewczyna nie wiedziała czego słuchał, ale co jakiś czas zaśmiewała się do łez, kiedy próbował stworzyć duet z zespołem i nucił sobie wesoło pod nosem.

Na lotnisku czekała już na nich Sealy. Holderowie mieli tylko jeden wolny pokój, w którym ulokowali Pawlickich, resztę przygarnął Darcy.
-Na górze są dwa pokoje, w tym jeden mój. Tam wstęp mam tylko ja. I panie późną nocą.- dodał z uśmiechem, patrząc w ich stronę.
-To jeden pokój dla naszej szóstki?- nie wiedzieć czemu, Kacper wydawał się ucieszony.
-Zengi u mnie, Ty na kanapie. Dziewczyny w pokoju, a Duzers i Magic mają wybór: albo przygarną ich dziewczyny albo śpią na kanapie z Tobą.
Dudek i Janowski spojrzeli błagalnie w stronę dziewczyn, które machnęły ręką.
-Niech będzie.
Gościnny pokój Warda wyposażony był tylko w trzy materace i trzy komplety pościeli.
-No pięknie, któryś z nas musi przenieść się do Kacpra.
-Kamień, papier, nożyce?
-Albo śpijcie razem.
Chłopcy spojrzeli po sobie i pokręcili głowami.
-Albo śpijmy z wami.- Dudek opadł na materac, na którym siedziała Ania.
-No chyba nie ze mną.- Ruda zepchnęła go na podłogę.
Patryk rozmasowywał sobie tyłek, po czym zaczął gonić Ankę po domu Darcy'ego, krzycząc, że tego pożałuje.
-Jakoś się pomieścimy.
-O to jestem spokojna.

Były powody do świętowania. Piraci wygrali wysoko z ekipą Wilków i chcieli wyjść do klubu to uczcić.
Zamiast klubu wybrali grilla u Warda.
-Znów jesteś na mojej imprezie.
-Znów podajesz mi piwo.
-Zatańczymy?
-Nie ma muzyki.
-Zaraz będzie.- skinął na Morrisa, ten zaczął bawić się w układanie playlisty.

Ania nie bawiła się zbyt dobrze. Cieszyła się ze zwycięstwa chłopaków, ale nie miała humoru. Co gorsza, nie wiedziała dlaczego. Widziała tańczącą Leną z Australijczykiem. W gruncie rzeczy cieszyła się, ostatni chłopak przyjaciółki całkowicie ją złamał. Chłopcy zaczęli zwracać na nią uwagę dopiero kiedy odżyła, odważyła się patrzeć ludziom prosto w oczy i się uśmiechać.
Sama też trafiała zawsze na tych nieodpowiednich.
-Niezbyt podoba Ci się impreza?
-Średnio.
-Bawimy się, nie śpimy!- mogłaby przysiąc, że Duzers powtarzał to zdanie co kilka minut.
Pociągnął ją lekko za długi koński ogon. W geście obrony zamachnęła się, chcąc go uderzyć, ale zapomniała, że trzymała w ręku szklankę. Cała zawartość spływała po Patryku. Otarł sobie oczy dłonią.
-To jest wojna.- mówił poważnie, mimo szerokiego uśmiechu na ustach.
Złapał talerz z jakimś ciastem albo czymś ciastopodobnym, wziął masę w ręce i wtarł w jej włosy. Popchnęła go w stronę basenu. Dudek stracił równowagę, ale zanim runął do wody, pociągnął ją za sobą.
Roześmiane i pijane towarzystwo podchwyciło pomysł imprezy basenowej i dołączyli do nich. Pawliccy złapali Lenę za nogi i ręce i rzucili do wody, właściwie wprost na Patryka.
-No cześć.- uśmiechnął się do niej, kiedy już odgarnęła mokre kosmyki z twarzy.
-Cześć.- odwzajemniła uśmiech, a on wziął ją na ręce.
Duzers spojrzał głęboko w jej oczy.

Wszyscy goście gdzieś odpoczywali, spali lub wymiotowali pod siebie, część się rozeszła. Impreza się skończyła. Ania pomogła Wardowi znaleźć jego łóżko i doczłapała do gościnnego. Zdawało jej się, że jest więcej osób niż być powinno, ale wzruszyła ramionami. Wsunęła się pod kołdrę obok przyjaciółki i momentalnie zasnęła.
Obudziło ją delikatne szturchanie. Przecież dopiero zamknęła oczy! Ale kiedy je otworzyła, spostrzegła, że jest już ranek. Nad nią nachylała się Lena i wskazywała jej coś głową.
Wzrok Rudej powędrował w tamtym kierunku. Stłumiła parsknięcie śmiechem.
Na sąsiednim materacu spał Janowski. Na tym samym materacu spał też Dudek, który tulił do siebie Maćka. Wyglądali tak komicznie, że dziewczyny musiały uwiecznić to na zdjęciu.
Ciche pyknęcie sprawiło, że chłopcy zaczęli coś mamrotać pod nosem, ale żaden z nich się nie obudził. Zmienili tylko trochę pozycję. Teraz stykali się policzkami, ręka Dudka spoczywała na klatce Maćka.
-Wyglądają słodko.- szepnęła Lena w kierunku Anki.
-Wyglądają na zakochanych.
-Chłopcy, wstawać.- Lena nachyliła się nad nimi i szepnęła słodkim głosem.
Obaj uśmiechnęli się i jeszcze bardziej zbliżyli do siebie tak, że ich wargi zetknęły się na krótką chwilę. Wybuch śmiechu dziewczyn ich obudził. Patrzyli na siebie szeroko otwartymi oczyma.
Kiedy dotarło do nich co się stało, obaj skrzywili się z obrzydzenia i wycierali usta dłońmi.
Dziewczyny zrobiły im jeszcze jedno zdjęcie.
-O, nie zrobiłyście tego!
-O, zrobiłyśmy!
-I właśnie leci w świat!- Ania pomachała im przed nosem telefonem.

Kiedy zeszli na dół wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Wszyscy widzieli?
-Wszyscy.
-Gratulacje chłopcy.
-Ja też dostanę soczystego buziaka?- Złotowłosy nastawił policzek. Wszyscy popatrzyli na niego dziwnie, ten wzruszył ramionami i roześmiał się, reszta mu zawtórowała.
Maciek zaparzył dwie kawy, dzierżąc je w ręku wyszedł na taras. Lena siedziała na huśtawce i bujała się delikatnie. Było dosyć wcześnie, jeszcze zimno. Była otulona kocem, podał jej kawę.
-Podekscytowana koncertem?
-Bardzo. Odliczam już godziny.
Oparła głowę o jego ramie.
-Fajnie tu, nie chce mi się wracać.
-Jeszcze 2 dni razem, Lenka.- oparł swoją głowę o jej.
-A potem co?
-Hm... Potem mogę nauczyć Cię jeździć na crossie.-puścił jej oczko.
-Za późno.- zaśmiała się.- Już potrafię.
-Tak?
-Ma się uzdolnioną kuzynkę.
-Dobra jest?
-Żartujesz? Olka jest świetna! Musisz kiedyś przyjść jak będzie trenować. Jak będą trenować z Ernestem.
-Też tam będziesz?
-Jasne.
-To jesteśmy umówieni....
Napił się kawy, nie chciał, żeby widziała jak bardzo się ucieszył...
-Na co jesteśmy umówieni?- obok zmaterializowała się postać w zielonej czapce.


czwartek, 17 października 2013

Rozdział 4.

Otworzyła mu ubrana w letnią białą sukienkę na ramiączkach. Zmierzył ją wzrokiem, prezentowała się całkiem nieźle, musiał to przyznać. Jej włosy spływały falami po plecach z każdym jej ruchem.
-Przepraszam Cię, zaraz będę gotowa. Muszę tylko coś... Siadaj, rozgość się.
Gestem zaprosiła go do środka. Rozejrzał się w koło. Nieduży salon z bardzo dużym telewizorem, obok też niewielka kuchnia. Przy stole siedziała dziewczynka i bazgrała w zeszycie. Kiedy się zbliżył, dziecko podniosło wzrok i spojrzało na niego wielkimi oczyma. Nie odzywał się, nie mógł oderwać wzroku od jej oczu. Dziewczynka też mu się przyglądała, uśmiechając się serdecznie.
-Cześć.- wyciągnęła w jego kierunku rękę, uścisnął ją.  Spostrzegł na jej policzku plamę czekolady, mimowolnie się uśmiechnął.- Jesteś chłopakiem Leny?
-Cześć. Nie, jestem Maciek.
-Julka. To może zostaniesz moim chłopakiem?
Magic powstrzymał wybuch śmiechu. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna młodsza od niego o połowę nie proponowała mu związku po pięciu minutach znajomości.
-Wszystkie moje koleżanki mają chłopaków.- kontynuowała dziewczynka wciąż pisząc coś czerwoną kredką. Nie pisząc, malowała jakiś obrazek, który był naszpikowany różnymi cyframi.
-Wszystkie?
-Wszystkie. Tylko ja zostałam bez pary. A mamy w szkole niedługo bal!- jej usta złożyły się w podkówkę.
-A, jak tak się sprawy mają... To chętnie zostanę Twoim chłopakiem i pójdę z Tobą na bal.
-Serio?
-Serio, serio.
Lena pojawiła się za nim, dzierżąc w ręku kubki z herbatą.
-Poczekasz? Pomagam Julce w pracy domowej.
-Jasne. My z Julką się świetnie dogadujemy.- puścił małej oczko, a ona wybuchnęła śmiechem.

Anka była wściekła, Martin ewidentnie jej unikał. Coraz większy żal miała też do siebie. Była taka głupia, dała się pocałować, teraz pewnie myśli, że jest łatwa. Związała długie, rude włosy i wyszła na spacer. Wylądowała przed stadionem. Ktoś trenował, zajęła miejsce na trybunie.
Ryk silników działał na nią kojąco. Zamknęła oczy i wdychała szczęście. Żużel był dla niej synonimem szczęścia.
-Hej, wszystko ok?
Otworzyła jedno oko, przed nią zmaterializowała się zmartwiona twarz młodego Ernesta Kozy.
-Źle się czujesz? Wezwać karetkę?
Na widok jego zatroskania wybuchnęła śmiechem. Im dłużej się śmiała, tym trudniej było jej przestać. Ernest był coraz bardziej pewien, że ta Ruda potrzebuje pomocy. Kiedy się uspokoiła, potrząsnęła głową.
-Wszystko dobrze. Prawie. Nie ważne.- machnęła ręką.
-Chcesz zejść na murawę?
-Zapraszasz mnie na spacer po murawie?
-A dlaczego nie?
Nie spostrzegła, że trening się już skończył, musiała zasnąć na chwilę.
-Czemu nie.

-Podrywasz moją siostrę?- popatrzyła na niego z uśmiechem.
-Właściwie, ona poderwała mnie.- rozłożył ręce w geście bezradności.
Przed wyjściem Julka życzyła siostrze, żeby wyszła za Maćka za mąż i miała z nim dużo dzieci. Lenę to rozbawiło, ośmioletnia siostra jej swatką.
Szli obok siebie, stykali się ramionami.
Buszowali po sklepach, robili głupie zdjęcie. Po kilku godzinach zmęczeni padli na krzesła w McDonald's.
-Mieliśmy szukać prezentu.- Lena sączyła truskawkowego smoothie.
-Już go mam, znalazłem wczoraj.
Spojrzała na niego pytająco, ten wzruszył ramionami.
-Pomyślałem, że może być fajnie i nie odwołałem.
-I było.- powiedziała cicho z uśmiechem. Janowski usłyszał i kiwnął głową na znak zgody.

Położyła się na trawie, zamknęła oczy, słońce oświetlało jej twarz. Nawet mu się podobała, chociaż wydawała się troszkę starsza. Usiadł obok niej.
-To opowiesz co się działo?
-Dlaczego miałabym?
-Nie każdą zabieram na murawę!- zaśmiał się.
Nie odpowiedziała, nie musiała. Jej mina mówiła wszystko, kiedy na horyzoncie pojawił się Słowak.
-Śledzisz mnie?- krzyknął, dziewczyna zacisnęła zęby.
-Owszem. Nie mam nic lepszego do roboty. Wypełniasz cały mój dzień.
-Tak właściwie, ona przyszła tu do mnie.- wtrącił się Ernest. Po prostu poczuł, że przyda jej się alibi, chociaż w sumie nie zrobiła nic niewłaściwego będąc tutaj, czyż nie?
Martin był zaskoczony. Nie sądził, że ci dwoje się znają.
-Daruj Martin, ale przeszkadzasz.- przysunęła się do Kozy. Słowak odszedł, a ona poczuła się okropnie. Wiedziała, że zachowywała się dziecinnie i głupio, ale nie mogła inaczej.  Sam jego widok wywoływał w niej złość.

-Lubisz Helloween? Gamma Ray?
-Żartujesz? Mogłabym umrzeć, żeby tylko zobaczyć ich na żywo.
-To może miałabyś ochotę wybrać się we wtorek na ich koncert do Londynu?
Oczy dziewczyny rozszerzyły się, kiedy wyciągnął bilety.
-Skąd Ty ... Skąd?!- wzięła je do ręki delikatnie, wciąż była w szoku.
-Wybieramy się ze znajomymi i no, odpadły nam dwie osoby, więc pomyślałem o Tobie i Ance. Jeśli oczywiście chciałybyście...
-JASNE!
Zaśmiał się na widok jej entuzjazmu.
-W poniedziałek lecimy wszyscy na mecz do Poole, we środę wracamy do Polski.
-Wszyscy?
-Duzers, Pawliccy, Zengi, Ward, Holder i Gomólski.
-O, świetnie. Całe trzy dni z moim chłopakiem.
-To znaczy, że jedziesz?
-Choćbym miała pocałować Warda.- skrzywiła się teatralnie.- Nie odpuszczę Helloween i Gamma Ray!
-Darcy się ucieszy.- Magic śmiał się. Cieszył się, że wyszperał te bilety. Udało mu się wypytać Ankę o gusta Leny, później namówić chłopaków, żeby zechcieli się wybrać.
-Jestem Twoim dłużnikiem na wieki wieków!
-Bądź wytrwałym kibicem w poniedziałek.
-Nie zawiodę!

Lena leżała na swoim łóżku, włosy spływały na podłogę. Anka rozłożyła się na pufie przyjaciółki.
-Od kiedy Ty jesteś z Ernestem?
-A Ty z Kacprem?
Zaśmiewały się do łez. Opowiadały sobie o ostatnim dniu.
-Adrian dzwonił.
-Kto to Adrian?
-Ten koleś, z którym widziałam się w momencie, kiedy Ty podrywałaś żużlowców w parku maszyn.
-I co mu powiedziałaś?
-Że nie jestem zainteresowana, ale mam ładną koleżankę.- Ruda wystawiła jej język, Brunetka rzuciła w nią poduszką.
Rozległ się dźwięk, informujący, że Lena ma nową wiadomość na facebooku. Zeskoczyła z łóżka i zagarnęła laptopa, zanim Anka zdążyła podejrzeć od kogo.
-Nie bądź taka tajemnicza.- Ania poruszała brwiami.
Brunetka zignorowała ją i przeczytała: "Mam nadzieję, że miałaś udany dzień." Tekst był okraszony milionami emotikonów.
-Nie daj się prosiiiiić!- zaskomlała Ruda.
-Siedź cicho, Patryk pisze.
-Patryk? Dudek?!
-Dudek, Dudek.
-Pisz z nim!
-Przecież piszę.- Lena uśmiechnęła się, Anka wydawała się podniecona cała sytuacją.

"Widzimy się na koncercie. "
Chciała skakać z radości. Tak, mieli się widzieć na koncercie. Na najlepszym koncercie na świecie.
"Już nie mogę się doczekać aż zobaczę ich na żywo."
"Ja się nie mogę doczekać aż zobaczę Ciebie".
Anka gwizdnęła.
-No, no. Lenka!
-Cicho!- nie mogła powstrzymać uśmiechu.

sobota, 12 października 2013

Rozdział 3.

-I jak się bawisz?
Ruda czupryna pojawiła się przed nią. Wręczył jej piwo, otworzyła.
-Sporo tu ludzi.
-Nie widziałem Cię wcześniej na naszych imprezach.
-To moja pierwsza.
-Kiedyś trzeba uczcić, że tracisz imprezowe dziewictwo.- uśmiechnął się do niej szeroko.- I to jeszcze ze mną.
-Proszę?- zamrugała kilka razy, nie zrozumiała w pierwszej chwili o co mu chodziło.
-Moja impreza, moja dziewczyna.-zaśmiał się.
-Spoko.- zawtórowała mu.
-Zaraz to załatwię, jesteś dziewczyną Gomólskiego, tak?
-Mniej więcej.- zaśmiała się wyobrażając sobie ich jako parę.
-Jak Ci się znudzi to pamiętaj, że ja jestem wolny.
-Stań w kolejce, stary.- podchodzący Maciek klepnął go w plecy.
-Chyba wygrywam.- Ward objął Lenę, puścił oczko Maćkowi i odszedł do innych znajomych.
-Nie zwracaj na niego uwagi.
-Dlaczego nie? Wydaje się być całkiem spoko.
Maciek nie potrafił znaleźć odpowiedzi, pomoc znalazł, kiedy dostrzegł przechodzących kumpli.
-Musisz kogoś poznać. - machnął na chłopaków. - Chodźcie tu!
Podeszło czterech chłopaków. Pierwszy z nich przedstawił się jako Patryk, drugi Piotrek, trzeci Przemek, ostatniego znała.
-Cześć, kochanie. - Kacper uśmiechnął się szeroko na jej widok.
Pozostali z czwórki popatrzyli na niego zaskoczeni, potem na nią i znów na niego.
-No co? Rudy też może mieć dziewczynę!- Gomólski udał obrażonego.
-A masz może siostrę?- jeden z dwóch podobnych chłopaków zwróciło się do niej. Jak on miał na imię? Przemek? Piotrek?
-Albo dwie?- drugi z nich się uśmiechnął. Ten wydawał jej się starszy.
-Jedną. Niestety chłopcy, nie gustuje w starszych.
-Musimy zadowolić się jej starszą kopią. -wtrącił się Patryk.
-Hej, hej! Łapy precz!- Kacper stanął przed nią, odgradzając ją od chłopaków.
-Mój bohater...- Lena odsunęła go od siebie z uśmiechem.
-Stary, przecież wszyscy wiemy, że nie masz dziewczyny.- Piotrek trącił go w ramię.

Dorwała Ankę, która leżała rozciągnięta na kocu.
-A gdzie Martin?- położyła się obok niej.
-Nie wiem. Poszedł do jakichś kumpli. Ale jest świetny... - rozmarzyła się.
-Widziałam. -poruszyła brwiami wymownie.
Ania machnęła ręką.
-Może to początek czegoś...
Splotły palce. Lena też miała taką nadzieję. Związki Anki zawsze kończyły się katastrofą.
Pomogła jej wstać, Ruda chwiała się trochę na nogach.
-Lenka, gdzie on jest? Miał wrócić zaraz.
-Właśnie wraca. Zostawić Cię z nim?
Pokiwała głową, a jej przyjaciółka zniknęła w tłumie. Zdążyła jeszcze pokazać skrzyżowane palce Ance.
-Napijemy się czegoś jeszcze?
Ruda zawahała się. Musiała zastanowić się na ile jeszcze może sobie pozwolić.
-Ok, jedno.
Podał jej, kiedy otwierała zrobił jej zdjęcie telefonem. Przeraziła się i oblała się, na co Martin zareagował śmiechem i zrobił kolejne zdjęcie.
-W sam raz dla tłumów.
-Nawet nie waż się tego publikować.
-Za późno.- pokazał jej wyświetlacz.
Zaklęła pod nosem. Po czym dołączyła do śmiejącego się Słowaka.

Lena czuła się trochę samotna. Chłopcy byli zajęci swoimi znajomymi, Anka Martinem, nikogo innego nie znała. Postanowiła wziąć się w garść i znaleźć sobie towarzystwo. Wyszło tak, że to towarzystwo znalazło ją.
-Wreszcie można Cię porwać.
Podskoczyła przestraszona, kiedy ktoś złapał ją ramię.
-Boże, Maciek!
-Tęskniłaś?
-Trochę.
-Serio?
Uśmiechnęła się i przysiadła pod drzewem. Usiadł obok niej.
-Ciężko Cię znaleźć samą. I Bez Kacpra. On chyba serio uwierzył, że jesteście parą.
-Fajnie być w końcu w związku. -Zaśmiała się. - Gdzie ten mój facet?
-Padł już. Nie chcesz go widzieć, wierz mi.
-Wierzę.
-Słuchaj, korzystając z okazji... Mam prośbę.
-Słucham.- a przynajmniej starała się słuchać, bo jego oczy ją rozpraszały.
-Muszę kupić prezent dla znajomej, może wybierzesz się ze mną na zakupy?
-Jasne!
Przyłapała się na tym, że się na niego gapi. Czy nie odpowiedziała zbyt szybko?
-Znaczy... może... -zaczerwieniła się.- Kiedy?
-Pojutrze?
Kiwnęła głową. Postanowiła popracować nad opanowaniem przed tym spotkaniem.
-Masz może ochotę potańczyć?- przed nimi pojawił się Patryk.
Popatrzyła na Maćka.
-Idź, idź. Mną się nie przejmuj, ja nie tańczę.
Chwyciła wyciągniętą dłoń chłopaka i razem oddalili się w stronę tańczących gości.
Nie wyglądał na osobę, która tak dobrze tańczy. Uwielbiała być na parkiecie, a z nim bawiła się na prawdę nieźle.

Rano wstała z lekkim bólem głowy. Leżała na podłodze w jakimś nieznanym miejscu. Obok niej spała Anka. Kawałek dalej zwinął się w kłębek Kacper, głowa Patryka spoczywała na brzuchu Maćka. Uśmiechnęła się pod nosem na ten widok. Odwróciła się, po jej drugiej stronie leżał ... Piotrek, tak, Piotrek.
Podniosła się, potknęła się o rękę Anki i runęła na Pawlickiego.
Obudził się natychmiastowo, przerażona mina zamieniła się w śmiech, kiedy spostrzegł jej twarz przy swojej.
-Wybacz, mało subtelna pobudka.
-Mnie tam nie przeszkadza.
Zrobiła sobie kawę. I przy okazji solenizantowi z zeszłej nocy.

Martin unikał Anki. Obiecał odwieźć dziewczyny do domu, ale poprosił Leona, żeby zrobił to za niego.
Ruda była zdezorientowana.
-Nie powinnam pozwolić mu się pocałować.
Lena wspierała przyjaciółkę. Też uważała, że trochę zbyt szybko działo się między nimi, ale oboje wydawali się nie mieć nic przeciwko, kiedy patrzyło się na nich wczoraj. Kiedy podeszła do niego, żeby się pożegnać, minął ją bez słowa. Lenie rzucił krótkie 'cześć' i odszedł do grupki dziewczyn.
Za to Maciek i "chłopak" Leny żegnali się wylewniej. Kacper ściskał zakłopotaną Brunetkę, pokusił się nawet o złożenie buziaka na jej policzku. Janowski go szturchnął.
-Wybacz, słońce. On nie lubi, kiedy publicznie okazuję uczucia. -wskazał głową na Maćka.- Nie chce żebym go zdradził.

Odpaliła laptopa, położyła się na łóżku, dzierżąc w ręku kubek herbaty cytrynowej.
Włączyła listę piosenek Helloween, przy dźwiękach Future World przeskakiwała na kolejne strony.
Weszła na facebooka, spodziewając się jakiejś wiadomości od rodziców albo siostry, którzy wyjechali na dwa tygodnie do starszego brata Leny. Była wiadomość, ale nie od nich.
"Świetnie się z Tobą bawiłem. Musimy to kiedyś powtórzyć."
Przeczytała i uśmiechnęła się pod nosem.


wtorek, 8 października 2013

Rozdział 2.

Noga była niestety, a może stety, skręcona. Czekał ją odpoczynek, siedzenie w domu przed telewizorem z nogą w gipsie przez kolejne 2 tygodnie.
Ku niezadowoleniu Anki, Martin był cały czas przy Lenie. Ciągle pytał, czy czegoś nie potrzebuje, czy jej nie boli. Biedak, czuł się winny.
-Martin, już wystarczy!- Lena zaczynała się irytować.- Zabierzcie go stąd.
Maciek i Kacper byli rozbawieni. Przed chwilą odwieźli dziewczyny do mieszkania Leny, a Martin dwadzieścia sześć razy zaoferował pomoc.
-Stary, zbieramy się. - Kacper pociągnął go w stronę drzwi.
-Ale ja muszę tu zostać!- Słowak się opierał.
-Jedź już, błagam Cię.- jęknęła Lena. Była zmęczona, bolała ją noga, chciała położyć się spać.
-Ale przyjadę jutro. -specjalnie zapisał sobie adres.
-I my też.- chórem dodały pozostałe jaskółki i wyszli.

Rudowłosa nie wierzyła własnym oczom. Martin Vaculik niósł na rękach jej przyjaciółkę. Pominęła fakt, że przez niego miała gips i że była zazdrosna o Lenę. Ale miała okazję go poznać osobiście, to się liczyło.
Kiedy go zobaczyła starała się opanować, ale wymsknął jej się pisk. Chciała rzucić mu się na szyję, oświadczyć i wyjechać daleko daleko. Zamiast tego podeszła do przyjaciółki.
-Co Ci się stało?- sprawiała wrażenie opanowanej, ale w jej oczach wciąż widoczny był ten blask.


Obudził ją dzwonek do drzwi. Zwlekła się z łóżka i leniwie ruszyła ku drzwiom. Spojrzała przez judasza i zamarła. Szybko przeczesała palcami rude włosy, sprawdziła oddech i otworzyła.
-Ania?
-Cześć, Martin. Cześć, chłopaki.
- My do kaleki.- szczerzył się Kacper.
-Jeszcze śpi.- dziewczyna nie spuszczała wzroku ze Słowaka. -Ale wchodźcie.
Miała ochotę skakać z radości, że udało jej się przekonać Lenę do nocowania. Przyjaciółka twierdziła, że da sobie sama radę. Ania wiedziała, że nie da, dodatkowo, miała nadarzyć się kolejna okazja do spotkania Martina.

-Janowski, przycisz się trochę!- jęknęła i wtuliła twarz w poduszkę. Magic skakał po jej łóżku i  próbował zachęcić ją do wstania. Śpiewał, krzyczał, wołał o wsparcie.
-Zamknij się, debilu! - Gomólski zepchnął go z łóżka dziewczyny. Maciek próbował złapać równowagę, jego śpiewanie zamieniło się w pisk i runął na podłogę.
-Zabiję Cię!- Janowski zebrał się z podłogi i zaczął gonić Kacpra.
Lena westchnęła, wiedziała, że nici już ze spania. Coś przeleciało jej przed oczami, a chwilę potem poczuła ból w drugiej nodze. Uciekający Kacper postanowił skrócić sobie drogę przez jej łóżko.
- To jego wina!- Gomólski pokazał palcem na Maćka.- Ja jestem niewinny!
-Ale jesteś idiotą.- zaczęli się gonić znów.
Kacper był szybki, równie szybko jej rzeczy leciały z półek na podłogę.
Do pokoju wpadła Anka.
-Zwariowaliście!  Wynocha mi stąd! -wygoniła ich.

Lena wreszcie mogła się ubrać. Chłopcy tymczasowo się uspokoili.
-To aż dziwne, że siedzicie spokojnie.- przywitała ich w salonie.
Niedawno zdjęli jej gips, noga jeszcze trochę bolała, ale dało się wytrzymać. Martin odwiedzał ją codziennie, czasem w towarzystwie pozostałych, czasem sam.
-Wynagrodzę Ci to. -Kacper uniósł ręce w geście, który wyrażał poddanie się.
-Jak?-Lena wydawała się zaciekawiona.
-W sobotę urządzamy urodziny Wardowi nad jeziorem, możesz przyjść.
-Hmm...
-Zabiorę Cię tam jako moją dziewczynę.- dodał, szczerząc się.
-Myślałam, że to rola Maćka.
-Ej!- Janowski obruszył się.
-Nie obrażaj się, kochanie. Ja tylko nie chcę, żeby jej było smutno. -Gomólski objął Magica, który wzdrygnął się z obrzydzeniem.
Pozostali wybuchnęli śmiechem.
-To wpadniesz?- Maciek spojrzał na Lenę.
-Znając moje szczęście, coś mi się stanie.
-Będę Cię pilnował, obiecuję.
-Wpadnę.- uśmiechnęła się do niego.
-A Ty wpadniesz?- Martin zwrócił się do Rudowłosej.
Zaskoczona zdołała tylko pokiwać głową.

Spodziewała się raczej kameralnego spotkania kilkunastu żużlowych kumpli, a zastała chaos. Dziesiątki, a może i setki ludzi kręciło się wszędzie.
Martin odebrał Ankę, mieli się spotkać z Leną na miejscu. Dziewczyna wypatrywała przyjaciół, ale nigdzie nie mogła ich dostrzec.
Krążyła pomiędzy kocami, aż wpadła na kogoś.
-Mam szczęście w poznawaniu ludzi w taki sposób.- mruknęła.
-Nie wiem co właśnie powiedziałaś, ale brzmiało seksownie.- uśmiechnął się do niej nieznajomy.
Tego Rudzielca znała.
-Wszystkiego najlepszego, Darcy.
-Jesteś moim prezentem urodzinowym? Jeśli tak, muszę Cię zabrać do domu i wypróbować.
-Palant.-przewróciła oczami i dodała po polsku.
-To akurat zrozumiałem.- wciąż się szczerzył.- Chodź, napijemy się za moje zdrowie. A jak Ci się poszczęści, pozwolę Ci spić wódkę z moich warg.
Wyjęła z jego ręki piwo.
-Taki kontakt z Twoimi ustami mi wystarczy.- uśmiechnęła się i odeszła, trzymając puszkę w ręce.
Fakt, spóźniła się trochę, ale Martin i Anka nie mogli jeszcze wyjść?
Znalazła ich. Leżeli na kocu kawałek dalej, ich wargi się stykały.
-Niezła robota, Anka!- krzyknęła w stronę przyjaciółki.
Coś czuła, że tę imprezę zapamięta na długo...

sobota, 5 października 2013

Rozdział 1.

Zaczynamy od nowa. :)

--------------------------------------------------------------

-KOŁODZIEJ! -wraz z tłumem innych sympatyków czarnego sportu odkrzyknęła nazwisko żużlowca, który przywiózł za plecami parę gości z Torunia i który, asekurował Kacpra Gomólskiego, by ten nie przejmował się atakami.
5:1.
Janusz był nie do zatrzymania.
Czuła się świetnie, te emocje, które towarzyszyły jej w tym momencie, nie mogły zostać zastąpione przez nic innego. Kochała ten sport. Kochała pomimo tych okrutnych wspomnień z nim związanych.
Dominik ją zaraził, przychodzili tu odkąd byli mali.

Korzystając z przerwy w zawodach, postanowiła przejść się po coś do picia. Kupiła butelkę wody mineralnej i zmierzała z powrotem na swoje miejsce, kiedy natrafiła na przeszkodę. Runęła na ziemię.
-Uważaj jak łazisz, łajzo!- próbowała się podnieść, ale noga bardzo ją przy tym bolała.
-Cholera, wybacz. Nie zauważyłem Cię.
Podniosła wzrok, aby zobaczyć kto był jej oprawcą. Martin Vaculik pochylał się nad nią i starał się pomóc jej wstać.
-Dasz radę na niej stanąć?
Spróbowała, ale jęknęła z bólu.
-Dobra, chyba jednak nie. Jesteś tu z kimś?
Zaklęła w duchu. Przyszła tu sama, Anka miała wpaść, kiedy wróci z randki, żeby opowiedzieć wszystko przyjaciółce. Pokręciła głową.
-Trzeba Cię zabrać do szpitala, nie wygląda to dobrze.
-Żartujesz sobie? Nigdzie nie jadę, a przynajmniej dopóki mecz się nie skończy.
-Kibicujesz jaskółkom?
-Jasne. Chcę być tutaj, kiedy ich zmiażdżycie.
-Chyba przeze mnie nie jesteś w stanie kibicować.
Uśmiechnęła się krzywo.
-Wytrzymasz do końca zawodów?
-Wytrzymałabym siedząc w parku maszyn.- zażartowała.
-To mam okazję Ci wynagrodzić ten wypadek.- wziął ją na ręce i ruszył w tamtym kierunku.
-Ja tylko żartowałam. Postaw mnie.
-Nie ma mowy.- Martin dał znać ochroniarzowi, że wszystko w porządku i wniósł ją do środka.
Pozostali rzucali mu dziwne spojrzenia, a Ward klepnął go w plecy i stwierdził: "Dobra robota, stary."
-Po zawodach odwożę Cię od razu do szpitala, jasne?
Chciała zaprzeczyć, ale dodał:
-Nie przyjmuję odmowy.
Nie mogła się nie zgodzić, kiedy zobaczyła ten jego zniewalający uśmiech.

Jaskółki pokonały Anioły 52:38. Mimo przegranej, wśród gości w parku maszyn panowała wesoła atmosfera. Chłopcy śmiali się, gratulowali sobie nawzajem. Kilku z nich podchodziło do niej przybić piątkę.
-Jak noga?
-Puchnie. Ale czuję się świetnie. Jakbym tu była od zawsze.
Martin zaśmiał się.
-Zapraszam ponownie,....?
-Lena. Na pewno skorzystam.
-A teraz zbieramy się do szpitala zobaczyć co z Twoją nogą, Lena.
-Nie musisz być na konferencji?
-Leon mnie zastąpi. Zgłosił się na ochotnika.
-Pięć minut sławy?- uśmiechnęła się do Leona, który przechodził kilka metrów dalej, ten odwdzięczył jej się tym samym.
-Każdy kiedyś musi wyjść z cienia wielkiego Martina.- zrobił poważną minę, ale nie wytrzymał długo i wybuchnął śmiechem.
-Dobra robota, Martin.- krzyknął do niego Kołodziej, Słowak odkrzyknął podziękowania.
Co chwilę ktoś podchodził z gratulacjami lub żeby przedstawić się 'jego dziewczynie', jak ją nazywali.
Martin nie sprostował niczego, niósł ją tylko do swojego busa. Grupa kilku trzynastolatek biegła za nim, prosząc o zdjęcie.
Chciał przeprosić i odjechać do szpitala, ale z pomocą przyszli koledzy.
-Idź, bądź sławny, my jej popilnujemy.- trącił go ramieniem Kacper Gomólski.
-Będę za pięć minut.- przepraszająco powiedział Słowak do dziewczyny.
-Nie ma sprawy, nie boli aż tak bardzo.

Została sama z Kacprem i Maćkiem. Nie bardzo wiedziała o czym z nimi rozmawiać. Chłopcy nie mieli takiego problemu i zaczęli się nawzajem okładać pięściami, śmiejąc się przy tym.
Zabrzęczała jej komórka, spojrzała na wyświetlacz. Ania.
-Gdzie Ty się podziewasz? Szukam Cię po całym stadionie!
-Długa historia.
-Gdzie Cię szukać?
-Namierz bus Martina Vaculika.
Gdyby tylko mogła, zobaczyłaby jak oczy jej przyjaciółki stają się większe.
-Już biegnę.- rozłączyła się.
Anka uwielbiała Martina. Zawsze wyczekiwała na niego pod parkiem maszyn, żeby chociaż rzucić na niego okiem.
Kacper popchnął Maćka, który wleciał na dziewczynę, jej telefon poszybował w powietrzu i zniknął gdzieś dalej.
-Pięknie.
-Wybacz.- Gomólski zmieszał się.- To jego wina!
-Nie zrzucaj winy na mnie, tylko idź szukaj telefonu.
-Czemu ja?
-Bo ktoś musi zostać z... nią.-objął dziewczynę ramieniem.
O dziwo, Kacper nie protestował. Westchnął i poszedł szukać telefonu.
Sądziła, że zapanuje niezręczna cisza. Maciek wydawał się być zawsze poważny, trochę sztywny. Tymczasem był całkiem miły, i wciąż ją obejmował.
-Noga boli dalej?
-Troszkę. Ale nie jest źle.
-Bo... ja jestem lekiem na całe zło!- zaśpiewał, a ona wybuchnęła śmiechem.
-Wybacz za tę torturę.- zaczerwienił się.
-Nie szkodzi. To było całkiem urocze.- wciąż się uśmiechała.
Telefon był cały, Martin wrócił, byli gotowi do drogi.
Przy busie znalazła się jakaś dziewczyna.
-Ty mówiłaś serio?- Ruda dziewczyna wpatrywała się w swoją przyjaciółkę ze zdziwieniem. Po chwili na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech.